Dlaczego zdecydowałem się oddać nieważny głos.

Z perspektywy czasu patrząc na rok 2005 mogę śmiało powiedzieć, że był to ważny rok w moim życiu. Nie tylko w tym roku pisałem maturę, ale także tego roku na jesień po raz pierwszy brałem udział w głosowaniu i to od razu przy okazji wyborów parlamentarnych. Pamiętam, że w ten czas czułem się bardzo dorośle. Oto po mogłem poprzez oddanie swojego głosu wpłynąć na wynik wyborów. Oto było mi dane współdecydować o kształcie polityki w kraju na nadchodzące lata. Wtedy jeszcze nie przejawiałem cynizmu, który widzę u siebie dziś, gdyż święcie wierzyłem, że partia, na którą głosuje faktycznie reprezentuje mój interes i działać będzie dla mojego dobra. No cóż. Przejście z dziecka w dorosłą osobę odbyło się boleśnie – przynajmniej w sferze preferencji politycznych. Sądzę, że nikt w 2005 roku nie przewidywał, że nadejdą najgorsze czasy dla polityki w postkomunistycznej historii Polski. Brzmi strasznie to zdanie, może nawet zbyt pompatycznie czy też wręcz „brukowcowo”, nie mniej w mojej ocenie lata od 2005 do 2014 były znacznym krokiem wstecz. Pozwalając sobie na małą dygresję – ciężko jest pisać o polityce i nie używać zwrotów, które są w zastosowaniu dzisiaj. Ciężko jest w ogóle oceniać polityków i ich aktywność bez narażenia się na gromy z lewa i prawa, a także te spoza sektora rządowego. Spróbować jednak trzeba.

W 2005 roku wszystko dla mnie wyglądało inaczej niż dziś. Idealizowałem akt głosowania i w każdych następnych wyborach szedłem do lokalu wyborczego jeszcze przed śniadaniem by po głosowaniu napawać się poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Z roku na rok przychodziło mi jednak w coraz większym trudem odczuwanie jakichkolwiek pozytywnych uczuć związanych z oddanym głosem. Scena polityczna po 2005 roku, a w szczególności po 2007 roku kiedy odbyły się kolejne wybory parlamentarne będące efektem uchwały o skróceniu piątej kadencji sejmu, stała się teatrem walki dwóch zwaśnionych obozów. Tak zostało do dziś. Merytoryka ustąpiła miejsca pyskówkom i rzecz zaczęła przypominać bójkę dwójki dzieci w piaskownicy o grabki. Coraz mocniejsze słowa i dobitniejsze stwierdzenia padały z obu stron jednakże mniej w nich treści było niźli wykrzykników. Kiedyś mogłem powiedzieć, że ugrupowanie polityczne, na które głosowałem miało słuszność. Dziś nie mogę tego powiedzieć. Najgorsze jest to, że nie mogę powiedzieć tego o jakimkolwiek ugrupowaniu. Jest rok 2014 i najczęściej słyszalnym słowem odnoszącym się do dyskusji o polityce, o rozwiązaniach, legislacji – czymkolwiek z polityką w szerokim rozumieniu związanym jest „masakrować”. Signum temporis? Do tego się sprowadza teraz jakakolwiek debata? Do masakrowania? Wieczorny program telewizyjny – polityczne talk show – a w nim każdy przeciwko każdemu, nikt nie czeka, aż druga strona skończy. Polityczne drapieżniki wyszły na żer i zwietrzyły krew. Tak to wygląda, gdy bez emocji patrzy się na ten spektakl. Jednakże upadek klasy politycznej, a raczej wyginięcie wielkich osobowości politycznych nie były jedyną przyczyną mojej decyzji.

Przedstawię swoją osobę. Jestem mężczyzną w wieku pod 30 lat. Ukończyłem dwa fakultety (administracja i prawo), napisałem przy tym 3 prace dyplomowe. Jestem żonaty, niedługo z dwójką dzieci. Mam kredyt na mieszkanie. Kredyt uzyskaliśmy jedynie dzięki pomocy rodziców mojej żony i moich.

Poza programem rodzina na swoim, rząd w zasadzie nie pomógł w żaden sposób nam. Politycy innych partii też pozostawali bierni. Nie jestem emerytem czy też rencista, górnikiem, hutnikiem, osobą niepełnosprawną, lekarzem, pielęgniarką czy też służbą mundurową. Nie jestem reprezentowany przez jakikolwiek związek zawodowy. Nie wychodzę na ulicę. Ergo – tacy jak ja nie są w centrum zainteresowania polityków, gdyż nie stanowimy żadnej grupy nacisku.

Od lat czuję się – inaczej tego nie potrafię ująć – olewany. Jako dla młodego człowieka, który dorastał w czasach raczkującego kapitalizmu, rozliczanie za wszelką cenę przeszłości, kłótnie o to, kto?, gdzie? i kiedy? stał czy też kto? na kogo?, co? jest niczym nie uzasadniony marnotrawieniem czasu. Wywodzenie zaś z powyższego podstawy namaszczenia do stania u steru państwa jest niczym popartą mitomanią. Zaklinanie przeszłości by służyła politycznej przyszłości. Dla mnie jest to jasny sygnał – politycy nie potrafią się odnaleźć w dzisiejszej rzeczywistości, nie mają pomysłu na sprawowanie władzy, nie potrafią rozmawiać i słuchać młodszych od siebie. Co gorsze w ich ślady idą młodzi politycy, gdyż byli chowani przez starszyznę.

Zbliżają się wybory do samorządów, zaś obóz rządowy zmienił swojego przywódcę. By podciągnąć swoje notowania, wystosowane zostały propozycje rozwiązań prawnych mających służyć młodym ludziom na rynku pracy, w efekcie pchając ich w ramion partii, które ich przytulą i paluszkiem wskażą krateczkę, w której w zamian krzyżyk postawić trzeba będzie. Czemu dopiero teraz i czemu głównym targetem jest tylko rodzina? Czemu nie odciążenia podatkowego dla młodych wchodzących na rynek pracy i dla pracodawców zatrudniających młodych pracowników? To są tylko niektóre pytania, a brak jest rozwiązań systemowych. Propozycje można potraktować jako lukier na gorzkiej pigułce, który czynią ją łatwiejszą do przełknięcia.

Historia uczy, że ożywienie legislacyjne i kwestie problematyczne poruszane są przed wyborami, zaś po wyborach cisza nastaje i pamięć o zapowiedziach zdaje się ulatniać. Ciężko jest też ufać partiom, które plany kreślą w perspektywie czterech kolejnych lat. Krótkowzroczność jest cechą wieku…

Dalej wierzę w demokrację i to, że zmiany nastąpią, jednakże do momentu, w którym na scenie politycznej nie pojawią się nowi gracze, a układ sił nie ulegnie zmianie, będę oddawał nieważny głos. Dopóki, któraś z partii nie przedstawi rozsądnego planu, w którym skupi się na ludziach młodych, czy też nie podejmie działań legislacyjnych mających poprawić sytuacje w kraju przez okres najbliższych 10 lat, nie oddam ważnego głosu na wyborach.

Mam nadzieję, że nastąpi to zanim przestanę być uważany za młodego.

O zasadności oddania nieważnego głosu.

Ustaliliśmy już, że udanie się do lokalu wyborczego w celu wzięcia udziału w wyborach stanowi o dojrzałości obywatela do sprawowania władzy w kraju. Gwoli przypomnienia – według art. 4 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 roku, zwierzchnia władza w kraju należy do Narodu, zaś ten sprawuje ją za pośrednictwem swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. Zatem, nie idąc na wybory rezygnujesz z wykonania władzy nadanej Ci na mocy Konstytucji, innymi słowy – jest Ci obojętne kto będzie ją wykonywał.

W takim razie czemu uważam za zasadne aby iść na wybory i oddać nieważny głos? W dyskusji mającej miejsce w różnej maści mediach, jak i komentarzach pod artykułami ukazującymi się w Internecie podnoszony jest argument, że oddanie głosu nieważnego i nieoddanie głosu w ogóle nie różni się w skutkach. Owszem, nie różni się. To po co cała fatyga?

Różnica tkwi w odbiorze i motywacji takiego zachowania.

Zwykle po wyborach, w których była niska frekwencja, pojawiają się komentarze, że społeczeństwo jest bierne politycznie i wykazuje brak zainteresowania polityką. Nie jest to oczywiście prawdą, gdyż ludzi interesuje polityka, mają zaś dość polityków i wybierają opcję pozostania w domu.Winą za niskie wyniki obarcza się najchętniej młodych wyborców, którym zarzuca się brak powagi lub też zrozumienia istoty wyborów. Jako reakcja na duży odsetek nieważnych głosów pojawiają się także zarzuty sfałszowania wyborów.

Niestety, rzadko kiedy autor felietonu lub komentator dojdzie do wniosku, że niska frekwencja związana jest z niechęcią obywateli do klasy politycznej, brakiem opcji głosowania, brakiem reprezentacji interesów dużej grupy wyborców. Mediom trudno jest przypisać jakikolwiek obiektywizm, gdyż one też faworyzują konkretne opcje polityczne i ich ocena zjawiska będzie zależna od tego, po której stronie ulokowały swój medialny kapitał.

Tutaj zaś przechodzimy do kwestii innego odbioru oraz innej motywacji oddania nieważnego głosu. Zmienić obraz wyborców jaki przedstawiany jest w mediach i przez samych wybieranych może jedynie ogólnopolska akcja obywatelska, która będzie jasna w swym przekazie. Jeżeli przy dużej frekwencji, statystyki podane przez Państwową Komisję Wyborczą wykażą wysoki odsetek oddanych głosów nieważnych, wtedy jasnym się stanie, że partie biorące udział w wyborach nie zyskały naszego zaufania i w naszej opinii nie zasługują na nasz głos, czyli nie zasłużyły na to by sprawować władzę w kraju w naszym imieniu.

Przy wysokiej frekwencji równie wysoki odsetek oddanych głosów nieważnych będzie faktem, którego nie da się zinterpretować jako nieuwagę, nieumiejętność czytania ze zrozumieniem czy też fałszerstwo. Wprawdzie partie będą zaklinały rzeczywistość, próbując dowieść za wszelką cenę, że jest inaczej, jednakże nawet one będą musiały wyciągnąć właściwe wnioski.

Nieważny głos tak jak i nie oddanie głosu, nie legitymuje żadnej partii do sprawowania władzy. Jednakże nieważny głos poprzez inny jego odbiór oraz motywację kryjącą się za takim działaniem, wskazuje na to, że my jako wyborcy nie akceptujemy aktualnej klasy politycznej i nie ufamy jej na tyle by sprawować za ich pośrednictwem władzę.

Pozostanie w domu stanowi przyznanie się do bierności politycznej oraz brak dojrzałości do ponoszenia odpowiedzialności za kraj. Tylko poprzez oddanie nieważnego głosu, w demokratyczny sposób możemy zmusić polityków do zmiany formy uprawianej polityki, do tego by wreszcie Nas wysłuchali.

Dlaczego iść na wybory trzeba.

No właśnie, dlaczego trzeba? Zanim odpowiem na to pytanie, wyjaśnię czym jest oddanie głosu na wyborach. Każdy z nas w dniu, w którym kończy 18 lat życia, może w pełni korzystać z przysługującego prawa głosu. Prawo to nie jest zależne od spełnienia żadnych dodatkowych przesłanek poza cenzusem obywatelstwa i wieku. Zatem udział głosowaniu jest prawem każdego pełnoletniego obywatela tego kraju. Konstytucja daje nam prawo i co z tym prawem dalej zrobimy jest naszą decyzją. Możemy z niego skorzystać lub też nie. Jeżeli zdecydujemy się wyegzekwować przysługujące nam prawo to przy najbliższych wyborach udamy się do lokalu wyborczego by skorzystać z uprawnienia do oddania głosu. Jednakże, powracając do pytania, dlaczego mamy to robić?

Zapewne, tak jak ja, stanęliście kiedyś przed kartą do głosowania wpatrując się w nazwiska oraz partie na niej wyszczególnione i pomyśleliście sobie: „Obojętne kogo wybiorę i tak nic to nie zmieni”, „Po co tu przychodziłem i tak nie mam na kogo zagłosować”, „Mogłem zostać w domu”. Nie raz tak miałem, jednak zawsze na wybory szedłem. Działo się tak nie tylko ze względu na to, iż uważam to za rzecz słuszną do zrobienia, czy też jako jeden z moich obowiązków. Nazwijcie mnie idealistą, ale uważam, że idąc na wybory naprawdę mam wpływ na to co będzie się w kraju działo. Jestem przekonany, że to ja, jako obywatel jestem dysponentem władzy i tą moją władzę przekazuje wybranej partii by ją wykonywała w moim imieniu. Zyskuję przez to prawo do rozliczenia rządzących przy okazji następnych wyborów poprzez oddanie głosu na nich czy też na inne ugrupowanie polityczne. Mogę też ową partię z czystym sumieniem krytykować, gdyż oddałem swój głos w wyborach.

Nie chcę posuwać się tak daleko, by twierdzić, że osoby, które w pełni świadomie nie uczestniczyły w wyborach, powinny bezwzględnie się uciszyć i z zażenowaniem patrzeć na czubki swoich kapci, gdyż skoro nie wybierali to jakim prawem krytykują, narzekają, wkurzają się, jednakże drażni to mnie niezmiernie, że miały wszelką sposobność by udać się do urn i zagłosować na kandydata lub ugrupowanie, a jednak postanowiły to olać.

W jaki inny sposób lepiej mogę pokazać, że aktywnie interesuję się tym co się w kraju dzieje jak i w przyszłości dziać będzie, niż idąc na wybory. Krytyka wystosowana z zacisza domowego sprzed ekranu telewizora jest bezpłodna i nie przyniesie żadnych efektów.

Trzeba się ruszyć do urny i oddać swój głos. Zostaliśmy wyposażeni w niezmiernie mocne prawo, które trzeba wykorzystać, przy tym nawet nie musieliśmy na nie zapracować, gdyż wystarczyło urodzić się w RP i cierpliwie poczekać do 18 roku życia. Mało rzeczy tak niskim kosztem przychodzi. Może tu jest pies pogrzebany, że zwykle nie szanujemy tego co darmo otrzymaliśmy? Pozostanie w domu ukazuje tylko jedną rzecz – nie rozumiemy istoty demokracji i nie zasłużyliśmy na nią.